Cześć Kochani! ;) Cieszę się, że w końcu piszę tego posta, bo zabieram się za to chyba już od tygodnia i zawsze coś musiało mi przeszkodzić... No ale do rzeczy! Dzisiaj będzie o słynnej herbatce ze skrzypu i pokrzywy, która ma działać wzmacniająco na nasze włosy. Taką kurację zafundowałam sobie jakoś w marcu tego roku dlatego też mam dość duże spóźnienie jeśli chodzi o zdawanie relacji, ale mam nadzieję, że mi to wybaczycie bo w końcu najważniejsze są efekty. ;) Wcześniej dużo słyszałam o wspaniałych właściwościach tych ziół, ale sama jakoś nie mogłam się zmotywować do picia owej herbatki. Mimo wszystko w końcu udało mi się postawić na swoim i jeśli Wy również cierpicie na brak motywacji, to zachęcam do poczytania moich wypocin o skrzypie i pokrzywie. Mam nadzieję, że dzięki temu bardziej ochoczo przystąpicie do działania, a teraz pozwólcie, że wrócimy już do naszego głównego tematu. ^^
Kuracja skrzypowo-pokrzywowa
Tutaj możecie zobaczyć już gotową do picia mieszankę ziołową, która towarzyszyła mi przez równy miesiąc. ;) Właśnie dlatego skusiłam się na widoczne powyżej herbatki, bo w każdym opakowaniu znajduje się 30 saszetek, co daje nam 30 dni kuracji. Jeśli chcielibyście kupić skrzyp i pokrzywę jako jeden produkt, to raczej ciężko będzie Wam znaleźć, bo sama próbowałam i nic z tego nie wyszło. ;P W tym przypadku kupienie tych ziół osobno jest chyba najrozsądniejszym rozwiązaniem. A skoro mamy do czynienia z ziołami, to musicie przygotować się również na ziołowy smak. Z tego co wiem, to nie każdemu on odpowiada, ale dla mnie był całkiem znośny. Co prawda nie zaliczyłabym go tych najlepszych, ale jest OK, więc bez obaw. ;) Tylko nie próbujcie przypadkiem ułatwiać sobie sprawy cukrem, bo ziół nie powinno się pić na słodko, no chyba, że byłby to jakiś sok naturalny, to wtedy możemy przymknąć oko, ale wersja bez dodatków jest moim zdaniem najlepsza. =)
Jak przygotować herbatkę?
Troszkę śmiesznie się czuję tłumacząc przygotowanie herbaty, bo sprawa jest dziecinnie prosta, ale z drugiej strony zależy mi na tym, żeby wszystko było jasne dla kogoś kto nigdy się w takie rzeczy nie bawił, więc sami rozumiecie. ;) Przede wszystkim potrzebne będą nam nasze ziółka i wrzątek. Jednak zanim wybierzecie się po nie do sklepu, radziłabym postawić na jakość i myślę, że lepiej będzie wybrać coś z apteki lub zielarni. Lepiej wydać kilka złotych więcej i mieć gwarancję, że nie pijecie byle czego. Mogą być to też sypane zioła, wszystko zależy od Waszych upodobań. ;)
- 1 torebkę pokrzywy i 1 torebkę skrzypu zalewamy wrzątkiem.
- Zostawiamy nasze ziółka pod przykryciem na około 5 minut lub dłużej, żeby miały szansę na porządne zaparzenie.
- Po tym czasie herbatka jest gotowa do picia i taki właśnie wywar powinniśmy spożywać codziennie przez miesiąc.
Dodam jeszcze, że ja piłam jedną szklankę dziennie, ale gdybyście mieli ochotę na więcej, to równie dobrze możecie pozwolić sobie na dwie porcje. ;) Zazwyczaj czekałam aż herbata będzie chłodna, bo w takiej wersji smakowała mi najbardziej. Jeśli nie możecie przekonać się do jej smaku, to polecam właśnie poczekać aż ostygnie, bo być może wtedy łatwiej będzie Wam ją przełknąć. No i nie muszę chyba wspominać o systematyczności prawda? Żadna kuracja bez tego jakże ważnego punktu nie ma moim zdaniem sensu. Miesiąc kuracji zleciał mi bardzo szybko i szczerze mówiąc trochę już tęsknie za piciem ziółek, więc niebawem na pewno do nich wrócę, a tym czasem spójrzmy na efekty...
Efekty kuracji skrzypowo-pokrzywowej:
Jeden miesiąc, to jednak krótki okres czasu i na pierwszy rzut oka zmiany mogą nie być widoczne, ale musicie mi zaufać i uwierzyć na słowo w to co zauważyłam na podstawie moich obserwacji. Szczerze mówiąc nie liczyłam na wiele, ale jednak zostałam pozytywnie zaskoczona. Efekty, które udało mi się zauważyć podczas kuracji były następujące:
- Moje włosy wzmocniły się i znacznie mniej wypadały. Co prawda wypadanie nie zostało całkowicie zminimalizowane, jednak w znacznym stopniu udało się je ograniczyć. Nie gubiłam już tylu kłaczków podczas mycia i czesania.
- Pojawiły się baby hairs! Nie był to jakiś mega wysyp ale zawsze coś. Te małe urocze antenki były wyraźnie mocniejsze i zdrowsze niż stare włosy.
- Czupryna zyskała więcej blasku i elastyczności. Włosy nie łamały się i były gładkie w dotyku. Końcówki również nie sprawiały najmniejszych problemów.
Jeśli chodzi o przyspieszenie wzrostu, to tutaj niestety szału nie ma, ale na tym akurat specjalnie mi nie zależało. Być może mogłabym się pochwalić jakimś rekordowym przyrostem, gdybym stosowała taką kurację częściej. Najważniejsze, że włosy się wzmocniły i właśnie dzięki temu mam motywację, żeby spróbować ponownie. Obecnie zabrałam się za picie innych ziółek, więc nie chcę wszystkiego teraz mieszać, ale być może skuszę się jesienią. Podsumowując jestem bardzo zadowolona z efektów i polecam picie słynnej skrzpokrzywy wszystkim tym, którzy chcą wzmocnić swoje osłabione włosy i przywrócić im zdrowy wygląd. ;)
A Wy lubicie pić zioła?
Jeśli tak, to dajcie znać jaki wpływ mają na Wasze włosy. ;)
Buziaczki! :*