Nigdy Nie planowałam tego w jaki sposób będę dbać o moje włosy w danym miesiącu, ale odkąd zafundowałam sobie ostre cięcie, postanowiłam coś zmienić. Przede wszystkim chcę naprawić błędy jakie do tej pory popełniałam i skupić się na dobraniu odpowiednich kosmetyków do skóry głowy, która ostatnio płata mi figle. Kończę z używaniem wszystkiego co popadnie, byle tylko to zużyć, nawet jeśli mi nie służy. Kończę też z chorobliwym rozczulaniem się nad moimi włosami, bo w końcu to włosy są dla mnie, a nie ja dla włosów. Nie zamierzam też skupiać się na zapuszczaniu dopóki mój skalp nie będzie miał się dobrze. A zatem co takiego planuję na ten miesiąc?
Jeśli chodzi o mycie, to mam tutaj mój ulubiony i sprawdzony szampon ziołowy, który świetnie oczyszcza i wzmacnia włosy. Uzbroiłam się także w szampon i serum do skóry głowy z dziegciem brzozowym. To jest dla mnie nowość i nie wiem jakie będą efekty tej kuracji, ale podobno dziegieć jest bardzo dobry na problemy skórne, więc może i u mnie się sprawdzi ten duet. :) Póki co mogę powiedzieć tylko, że smród jest niesamowity, ale pełną relację zdam Wam pewnie za jakiś miesiąc.
Gdyby jednak dziegieć mi nie pomógł, to na wszelki wypadek mam jeszcze plan B. Są to raczej łagodne szampony, które zamierzam stosować jeśli mój skalp będzie domagał się ukojenia. Ten szampon z Isany co prawda ma SLS w składzie, ale zawiera też mocznik, który świetnie nawilża i łagodzi wszelkie podrażnienia.
Bez masek ani rusz, więc mam tutaj dwie opcje dla urozmaicenia. Słynny Kallos, który sprawdza się świetnie nie tylko w solowej wersji, ale też jako baza do wszelkich włosomaniaczych mieszanek. Kallosowi towarzyszyć będzie Ziaja oliwkowa. Dawno nie miałam maseczek tej marki dlatego też postanowiłam wypróbować wersję z oliwką z nadzieją, że nawilży i odżywi moje włosy. O tej porze roku na pewno przyda im się solidna porcja odżywienia i regeneracji. ;)
Mam też odżywki w spray'u. Co prawda teraz nie rozczesuje już włosów, bo próbuję wydobyć z nich skręt i pomagam sobie jedynie palcami. Mimo tego uważam, że warto zabezpieczyć sobie czuprynę taką mgiełką. Ta multiwitaminowa z Marionu jest całkiem spoko i jeśli mi się skończy, to wypróbuję w końcu słynnego Gliss Kura.
Zamierzam zadbać także o zabezpieczenia końcówek, zwłaszcza że mam teraz krótkie włosy i cały czas są rozpuszczone, a co za tym idzie bardziej narażone na tarcie i rozdwajanie. Biosilk już prawie mi się kończy, dlatego mam jeszcze słynny jedwab z Green Pharmacy. W końcu będę mogła go przetestować, bo myślałam, że już nigdy nie nadejdzie taki dzień prze te moje nieszczęsne zapasy. ;P
Olejowanie stoi teraz pod dużym znakiem zapytania, bo nie chcę zbytnio obciążać moich osłabionych włosów. Gdyby jednak jakimś cudem się wzmocniły, to stawiam na zwykły olej rzepakowy z dodatkiem oliwy z oliwek, który pójdzie na długość, a na skalp mam olejek z nagietkiem. Podobno też jest świetny na problemy skórne, więc może być przydatny.
No i jeszcze wcierki! Z wielką przyjemnością wracam do mojego ulubionego serum na porost włosów, które także świetnie radzi sobie z łupieżem. Jeśli macie ochotę przeczytać pełną recenzję, to pisałam już o tym cudeńku tutaj. ;)
Ostatnio stosuję także płukankę z kory kasztanowca i w tym miesiącu pewnie też jej sobie nie odmówię. Świetnie działa na moje włosy. Dzięki niej są puszyste i pełne blasku. Jeśli lubicie takie ziołowe płukanki, to gorąco polecam wypróbować. :)
A Wy macie jakieś plany na ten miesiąc, czy stawiacie na spontan? :)
znam tylko jedwab z Green Pharmacy :)
OdpowiedzUsuńSłyszałam, że bardzo dobry jest. :)
UsuńJa nigdy nie ustalam planu pielęgnacji:) wszystko wychodzi w praniu
OdpowiedzUsuńTak też jest dobrze. :)
UsuńRany, Twoja ograniczona pielęgnacja jest bardziej rozbudowana niż moja, nieograniczona! Albo nie dość dbam o włosy, albo nie jest ze mną tak źle, sama już nie wiem ;) Z tych wszystkich produktów znam tylko ten http://kosmetykiorientu.pl/szampony/176-fitokosmetik-szampon-do-wlosow-aktywny-wzrost-i-wzmocnienie-drozdze-piwne-z-szyszkami-chmielu-i-slodem.html i jestem z niego bardzo, ale to bardzo zadowolona. Myślę nad zakupem jeszcze innych produktów z tej serii. U mnie po tym szamponie w krótkim czasie pojawiły się fajne efekty – wysyp baby hair naprawdę spory, poza tym włosy zrobiły się jakby grubsze, po prostu wyglądają na zdrowsze. Drożdże to jednak składnik, po który warto sięgać, bo naprawdę działa, chociaż długo nie mogłam się przemóc do takich „naturalnych” kosmetyków. Teraz widzę, że włosy wyglądają zdecydowanie lepiej :)
OdpowiedzUsuń