Dzisiaj mam dla Was obiecaną recenzję maski do włosów z Biedronki. Pokazywałam ją już na Instagramie i pisałam także o innej masce z tej serii - regenerującej. Skusiłam się na nią, bo byłam ciekawa, która z nich wypadnie lepiej. Od tej oczekiwałam przede wszystkim tego, że zauważalnie nawilży moje włosy. Jeśli jesteście ciekawi, czy zdała egzamin na moich włosach, to zapraszam do lektury. 😉
Opis produktu
STOP PRZESUSZONYM WŁOSOM I ROZDWOJONYM KOŃCÓWKOM
Problem włosów: przesuszenie, tendencja do plątania i rozdwajania końcówek, brak witalności, uwrażliwienie
Rezultaty: głębokie nawilżenie i uelastycznienie, wygładzenie, przywrócenie blasku i sprężystości, łatwe modelowanie
Cena: Ok 8 zł
Pojemność: 100 ml
Opakowanie
Etykieta
Skład
Konsystencja
Moja opinia
Maska nawilżająca, podobnie jak jej
poprzedniczka, mieści się w foliowej saszetce, przeznaczonej do jednorazowego użytku. Jak na moje oko, to jej zawartość spokojnie starczy na kilka razy, więc przydałoby się wygodniejsze opakowanie, które można byłoby ponownie zamknąć. Konsystencja tejże maski jest gęsta i ma w sobie coś oleistego, co można wyczuć podczas aplikacji. Dzięki takim właściwościom
świetnie rozprowadza się na włosach i nie spływa z nich. Uważałabym jednak z ilością nakładanego produktu, bo
może trochę obciążać włosy. Jej zapach nie przypomina mi niczego konkretnego, ale kryje się w nim taka przyjemna dla nosa nutka słodyczy.
Działanie natomiast jakoś specjalnie mnie nie urzekło. Jedyne plusy jakie zauważyłam, to
bardziej miękkie i pachnące włosy. Bardzo dobrze poradziła sobie również z emulgowaniem oleju, bo pod tym kątem także ją przetestowałam. No i na tym plusy się kończą.
Nie zauważyłam absolutnie żadnego nawilżenia, wygładzenia, uelastycznienia etc. Wręcz przeciwnie -
moje włosy były po jej zastosowaniu bardziej spuszone, suche i matowe, co za chwile będziecie mogli zobaczyć. Ja się pytam, gdzie się podziało to nawilżenie i wygładzenie, o którym wspomina producent? Ktoś tu ma chyba zbyt bujną wyobraźnię. 😋
Trochę lepiej wyglądały kiedy użyłam jej do zemulgowania oleju, bo zyskały więcej blasku, ale też tyłka mi nie urwało. Ogólnie rzecz biorąc, to zawiodłam się na niej i
nie spełniła moich oczekiwań, a szczerze mówiąc liczyłam, że wypadnie lepiej, niż
maska regenerująca. No właściwie, to mamy trochę odwrotną sytuację, bo w tamtym przypadku moje włosy gorzej wyglądały po olejowaniu, a tutaj jako tako ujdą w tłoku, jednakże bez pomocy oleju, to jakaś porażka. No ale cóż, najważniejsze, że mogłam podzielić się z Wami moją opinią na jej temat. A teraz przejdźmy do efektów. 😉
Efekty
No i tu jest świetnie zobrazowana sytuacja, którą opisałam powyżej. Z lewej strony mamy włosy przed zastosowaniem maski, które prezentują się nieco lepiej od tych po prawej, czyli już po jej użyciu. Widać, że są suche, matowe i spuszone - totalna masakra.
Teraz po lewej stronie mamy włosy naolejowane mieszanką oleju kokosowego i nagietkowego w proporcjach 1:1. W tym przypadku maska dobrze poradziła sobie z emulgowaniem i włosy wyglądają dużo lepiej. Nie są już takie sianowate i zyskały trochę więcej blasku.
A Wy mieliście okazje testować maski do włosów marki Czyste Piękno?
Jeśli tak, to dajcie koniecznie znać, jak u Was się spisały.
Buziaki! 💕