W ostatnim czasie częściej zdarzało mi się nakładać naftę kosmetyczną na włosy, zamiast je olejować i takim oto sposobem zużyłam kolejną buteleczkę. Tym razem była to nafta kosmetyczna, którą pokazywałam Wam już kiedyś w haulu kosmetycznym. Skusiłam się na nią, bo wiem, że aloes ma działanie nawilżające, a akurat nawilżeniem moje suche włosy by nie pogardziły. Jeśli Wy również jesteście zainteresowanie zakupem tej nafty, to ja moją zamawiałam w sklepie Internetowym Wizaż24, ale można ją też chyba dostać stacjonarnie w niektórych drogeriach. A teraz zerknijmy na obietnice producenta. 😉
Opis produktu
Nafta kosmetyczna z aloesem
- stymuluje porost włosów
- poprawia kondycję włosów oraz ogranicza ich wypadanie
- działa łagodząco na skórę
Cena: 10 zł tutaj
Pojemność: 100 g
Opakowanie
Etykieta
Skład
Konsystencja
Moja opinia
Nafta mieści się w plastikowej buteleczce z atomizerem, który znacznie ułatwia jej aplikację i dobrze rozpyla produkt na włosach. Można ją też dostać w tradycyjnych opakowaniach, ale ja tym razem postawiłam na wygodę. ;) Konsystencja nafty jest wodnista ale jednocześnie tłusta, co wyraźnie można wyczuć podczas nakładania jej na włosy. Ma dość specyficzny i nieprzyjemny zapach, który na pewno nie każdemu przypadnie do gustu. Na szczęście kosmetyk ten nakładamy na włosy przed myciem, więc bez obaw, bo po myciu nie czuć już tej woni na włosach. Nie można także narzekać na wydajność, bo zużyłam ją dopiero po jakichś 4 miesiącach regularnego stosowania. Używałam jej zgodnie z zaleceniami producenta, czyli na 10 minut przed myciem i muszę przyznać, że efekty były widoczne od razu. Moje włosy po zastosowaniu tej nafty były niesamowicie nawilżone, elastyczne, odżywione, miękkie, gładkie i pełne blasku. Zdecydowanie najbardziej zauważyć można było nawilżenie, którym cieszyły się również moje suche końce. Dodatkowo miałam wrażenie, że zapewniała im filtr ochronny przed zewnętrznymi czynnikami i ułatwiała także rozczesywanie. Najlepsze jest to, że już po pierwszym użyciu mogłam cieszyć się sprężystymi i pełnymi życia włosami. Być może to zasługa tego aloesu, o którym wcześniej wspomniałam. Co ciekawe, po fakcie zauważyłam, że nafta ta ma w składzie alkohol, który zwykle przesuszał mi włosy, a tym razem stał się chyba jakiś cud i uzyskałam całkiem odwrotny efekt! Moja czupryna była nawilżona lepiej niż po niejednej masce, mimo zawartości alkoholu w składzie. Nie ogarniam tego. Producent obiecuje również, że ma ona ograniczyć wypadanie, ale na ten temat się nie wypowiem, bo stosowałam ją tylko na długość. Dodam jeszcze, że z powodzeniem przez te kilka miesięcy zastępowała mi olej, więc jeśli Wy również nie zawsze macie ochotę na olejowanie, to warto spróbować. Ogólnie jestem bardzo zadowolona z jej działania, moje oczekiwania w 100% zostały spełnione i na pewno z chęcią wypróbuję inne kosmetyki tej marki. Właściwie, to już co nieco zamówiłam, ale na haul kosmetyczny przyjdzie jeszcze czas. 😊
A Wy lubicie stosować naftę kosmetyczną na włosy?
Może polecicie jakąś inną?