Cześć! =) Nie było u mnie dawno nic o suplementacji, dlatego pora to zmienić. Jakiś czas temu zaczęłam szukać czegoś na wzmocnienie m...

Jelfa - Calcium Pantothenicum Jelfa - Calcium Pantothenicum



Cześć! =) Nie było u mnie dawno nic o suplementacji, dlatego pora to zmienić. Jakiś czas temu zaczęłam szukać czegoś na wzmocnienie moich włosów. Zależało mi też bardzo na ich zagęszczeniu i po przejrzeniu blogosfery, trafiłam właśnie na słynne Calcium Pantothenicum. Opinie były różne, począwszy od szybciej rosnących włosów do zerowych efektów. Mimo tego postanowiłam zaryzykować i rozpoczęłam suplementację, która trwała trzy miesiące. O tym jednak za chwilę, a teraz przyjrzyjmy się bliżej naszym tabletkom. =)


Opis produktu:

Lek zawiera wapnia pantotenian, który jest związkiem kwasu pantotenowego (witamina B5) i wapnia. Kwas pantotenowy w komórkach organizmu ludzkiego występuje głównie w koenzymie A, związku niezbędnym w wielu procesach metabolicznych, zwłaszcza w przemianie węglowodanów, tłuszczów i białek. Kwas pantotenowy bierze udział w procesach wzrostowych organizmu, wpływa na regenerację skóry, wzrost włosów i paznokci.

Lek Calcium Pantothenicum Jelfa zalecany jest w celu uzupełnienia niedoborów kwasu pantotenowego w organizmie. Stosowany może być zarówno w leczeniu jak i w zapobieganiu niedoborom tego związku w ustroju.

Cena: Ok 10 zł
Ilość: 50 tabletek



Skład:



Moja opinia:

Opakowanie, które widzicie powyżej, zawiera 50 tabletek. Możemy na nim przeczytać, że Calcium Pantothenicum uznaje się za lek, ale w rzeczywistości jest to preparat witaminowy, zawierający pantotenian wapnia, czyli nic innego, jak witaminę B5. Takie pudełeczko niestety wystarcza tylko na 25 dni, bo musimy przyjmować minimum dwie tabletki dziennie, no chyba, że ktoś woli iść na całość i brać sześć na dobę - czyli maksymalnie dozwoloną dawkę. Dla osób, które mają sklerozę, na pewno nie jest to najwygodniejsza opcja. ;P Jeśli chodzi o smak, to nie wyczułam nic konkretnego, co znaczy, że jest OK. Tabletki są małe, więc wygodnie się je połyka i nie zajmują dużo miejsca. Cena też nie jest jakaś wygórowana, dlatego warto zaryzykować. :)

Działanie i efekty:

Teraz najważniejszy punkt programu. :) Jak już wcześniej wspomniałam, najbardziej zależało mi na wzmocnieniu i zagęszczeniu moich włosów. Producent sugeruje nam, że suplement wpływa także na ich wzrost. Ja po kuracji, która trwała trzy miesiące, przede wszystkim zauważyłam, że moje nieszczęsne kłaczki zaczęły mniej wypadać. Co prawda nie było to jakieś specjalne zahamowanie tego procesu, ale zawsze coś. Na pewno też szybciej rosły, ale nie dobrnęłam jeszcze do etapu mierzenia włosów, więc niestety nie jestem w stanie dokładnie określić, o ile przyspieszyły. :P Baby hair specjalnie mi nie przybyło, a to właśnie na nie liczyłam najbardziej. Zwykle, jak się na coś nastawię, to później nie widzę efektów. Też tak macie? Być może tylko na mnie nic nie działa i mam jakiegoś pecha. ;P A wracając do tematu, to nie jestem jakoś specjalnie zachwycona tymi tabletkami. Może zażywane w większej ilości przyczyniłyby się do uzyskania lepszych efektów, ale póki co nie zachwyciły mnie i nie zamierzam kupić ich ponownie w najbliższym czasie. Z drugiej strony, dobrze, że chociaż w jakimś minimalnym stopniu wpłynęły pozytywnie na stan moich włosółw i nie okazały się całkiem bezskuteczne. =)

A Wy macie jakieś sprawdzone suplementy?
Buziaczki! :*

Cześć Skarby! ;) Myślałam, że już nie dam rady nic dzisiaj napisać przez ten upał, ale wreszcie mam trochę cienia i mogę działać. Jak...

Farmona, Jantar - Odżywka z wyciągiem z bursztynu do włosów i skóry głowy (oryginalna receptura) Farmona, Jantar - Odżywka z wyciągiem z bursztynu do włosów i skóry głowy (oryginalna receptura)



Cześć Skarby! ;) Myślałam, że już nie dam rady nic dzisiaj napisać przez ten upał, ale wreszcie mam trochę cienia i mogę działać. Jak widzicie, przyszła pora na słynną wcierkę Jantar. Do jej zakupu przymierzałam się dość długo, bo nie byłam jakoś specjalnie przekonana, ale w końcu zaryzykowałam. ;) Z tego co się orientuję, to mam chyba już trzecią wersję tego specyfiku (oryginalna receptura). Podobno ta stara była najlepsza, ale niestety nie miałam okazji jej wypróbować, a szkoda, bo miałabym teraz jakieś porównanie... Mówi się trudno. Zobaczmy zatem, co obiecuje producent. =)


Opis produktu:

Receptura odżywki uwzględnia najistotniejsze potrzeby włosów cienkich, słabych, delikatnych i z tendencją do przetłuszczania. Zawiera biologicznie czynne substancje stymulujące wzrost włosów:  Trichogen, Polyplant Hair, aktywny biologicznie wyciąg z bursztynu oraz witaminy A,  E,  F i d’pantenol. Odżywka Jantar hamuje wypadanie włosów, stymuluje ich wzrost i odżywianie. Zawarte w niej składniki są niezbędne do prawidłowego przebiegu procesów fizjologicznych skóry, jej odżywiania i regeneracji. Systematycznie stosowana poprawia metabolizm i dotlenienie cebulek włosów, regeneruje i łagodzi podrażnienia. Włosy stają się wyraźnie grubsze, lśniące i odporne na uszkodzenia. Odżywka wzmacnia strukturę włosów i chroni je przed szkodliwym wpływem środowiska i słońca.

Cena: Ok 12 zł
Pojemność: 100 ml



Skład:



Moja opinia:

Nasza odżywka zwana wcierką, mieści się w szklanej buteleczce o pojemności 100 ml. Szczerze mówiąc przypomina mi trochę Amol, ale mniejsza o to. ;P Opakowanie zostało wyposażone w dozownik i myślę, że był to dobry pomysł. Dzięki temu nie wylewa się zbyt wiele produktu i kosmetyk staje się bardziej wydajny. Fakt faktem, że na końcu jest ciężko wydobyć resztki płynu, ale zawsze można pozbyć się dozownika. :) Zapach w tym przypadku, to chyba kwestia gustu, bo gdybym miała go do czegoś porównać, to powiedziałabym, że to woda kolońska. Nie jest jednak jakiś mocny czy drażniący, osobiście przypadł mi do gustu. ;) Wcierka, jak na wcierkę przystało ma konsystencję wody, ale dzięki dozownikowi zyskuje na wydajności. Na opakowaniu pisze, że produkt jest też przeznaczony do włosów, ale nie jestem co do tego przekonana. Ogólnie, to pierwsze wrażenie całkiem pozytywne no i myślę, że cena też jest bardzo atrakcyjna. ;)

Działanie i efekty:

No dobra, my tu gadu gadu, a jak na tę kurację zareagowały moje włosy? Zaznaczę, że wcierkę stosowałam zgodnie z zaleceniami producenta, czyli codziennie przez trzy tygodnie, później kilka dni przerwy (w moim przypadku tydzień) i znowu codziennie przez trzy tygodnie. Dodam jeszcze, że jedno opakowanie starczyło mi na całą kurację. ;) Teraz pora na najistotniejszą kwestię - działanie. Przede wszystkim zauważyłam, że moje włosy stały się wzmocnione i zdrowsze. Wypadanie troszkę zmalało, więc tutaj nie odnotowałam jakichś spektakularnych efektów, ale najważniejsze, że się nie wzmożyło, bo przyznam szczerze, że trochę się tego obawiałam. Najbardziej zależało mi na wyhodowaniu baby hair i tutaj się zawiodłam. Co prawda przybyło trochę nowych włosków, więc nie mogę powiedzieć, że produkt nie działa, ale liczyłam na to, że będzie ich znacznie więcej. Być może po dłuższym stosowaniu osiągnęłabym lepsze efekty, bo skład jest ciekawy i bogaty w witaminy. Jeśli chodzi o wzrost moich włosów, to faktycznie przyspieszyły, mimo tego, że podcinam je co miesiąc, to i tak czułam, że stracone centymetry szybko do mnie wracają. Mam jednak małe zastrzeżenie. Producent zapewnia, że produkt łagodzi podrażnienia, a u mnie było całkiem odwrotnie. Zauważyłam, że po dłuższym stosowaniu, skóra mojej głowy staje się przesuszona i swędzi. Możliwe, że trzy tygodnie stosowania, to dla mnie za wiele. Podsumowując - liczyłam na efekt WOW i moje oczekiwania były chyba zbyt duże. Generalnie wcierka jest skuteczna, tylko nie tak bardzo, jak bym chciała. Mimo wszystko, mam zamiar jeszcze do niej wrócić, ale chyba będę stosować co drugi dzień, żeby nie podrażnić skalpu. Jeśli szukacie czegoś, co wzmocni włosy i przyspieszy porost, to sądzę, że jest to całkiem dobra opcja, z tym, że nie napalajcie się od razu tak, jak ja i nie oczekujcie nie wiadomo czego, bo możecie się rozczarować. ;)

A Wy co myślicie o tej nowej wersji? 
Buziaczki! :*

Cześć Robaczki! ;) Połowa wakacji już niestety za nami, ale został jeszcze miesiąc laby. =) Mam dzisiaj dla Was recenzję szamponu, o kt...

Barwa Ziołowa - Szampon Czarna Rzepa do włosów osłabionych i z łupieżem Barwa Ziołowa - Szampon Czarna Rzepa do włosów osłabionych i z łupieżem


Cześć Robaczki! ;) Połowa wakacji już niestety za nami, ale został jeszcze miesiąc laby. =) Mam dzisiaj dla Was recenzję szamponu, o którym zupełnie zapomniałam. Większość z Was pewnie doskonale go zna, tylko kiedyś był chyba w innej buteleczce, która wyglądała tak. Wydaje mi się, że jest to ten sam produkt, ale jeśli się mylę, to mnie uświadomcie. Tyle słowem wstępu i przechodzę już do samego szamponu. :)


Opis produktu:

Odkryj magiczną moc ziół! Barwa Ziołowa to linia kosmetyków oparta na dobroczynnym działaniu naturalnych składników. To seria, której receptury zostały zaczerpnięte z tradycyjnej, ludowej mądrości.

przeznaczenie:
  • do pielęgnacji włosów osłabionych z tendencją do łupieżu

od natury:
  •  Ekstrakt z czarnej rzepy

od nas: 
  • Brak silikonów
  • Brak barwników
  • Hydrolizat keratyny
  • Krystaliczna formuła

zapewnia włosom:
  • Skuteczne oczyszczenie skóry głowy
  • Jedwabisty połysk
  • Zdrowy wygląd

Cena: Ok 3 zł
Pojemność: 250 ml

Skład:


Konsystencja:


Moja opinia:

Zacznę tradycyjnie od opakowania. ;) Mamy tutaj plastikową buteleczkę, w której mieści się 250 ml szamponu. Na początku wydawało mi się, że opakowanie jest przeźroczyste, i że to szampon ma tak ciemną barwę, ale okazuję się, że to butelka ma ciemny kolor. Mimo tego możemy zaobserwować jej zawartość, jeśli się dobrze przyjrzymy. Konsystencja jest dość rzadka, ale nie jest wodnista, co ułatwia rozprowadzenie produktu na włosach, a właściwie na skórze głowy, bo to właśnie tam powinien wylądować szampon. =) Zapach jest całkiem spoko. Czuć tam czarną rzepę, ale nie jest jakiś drażniący. Może ja już się po prostu przyzwyczaiłam do tej woni, ale mi osobiście nie przeszkadza. Dodam jeszcze, że jest to jeden z tańszych szamponów, więc warto spróbować za taką cenę, bo tańszy nie zawsze równa się gorszy. :)

Działanie i efekty:

Zużyłam już trzy opakowania tego produktu, co znaczy, że musiał przypaść mi do gustu. ;) Zaznaczę, tylko, że ja szukałam szamponu, który będzie dobrze oczyszczał, dlatego sprostał moim oczekiwaniom. Producent wspomina również, że ma on zapewnić włosom jedwabisty połysk ale nie oszukujmy się, skoro jest to szampon ziołowy, to wiadomo, że nie obędzie się bez odżywki lub maski. Mi to nie przeszkadza, bo stale używam czegoś do odżywiania moich włosów, ale nie radzę Wam nakładać tego szamponu na całą długość włosów, bo podejrzewam, że skończyłoby się to sianem na głowie. Skórę głowy faktycznie bardzo dobrze oczyszcza i świetnie nadaje się również do jej peelingów. Nie zauważyłam, żeby mnie podrażnił, więc jest OK. Możecie go również dostać w większym opakowaniu o pojemności 480 ml, jeśli się nie mylę. ;) Ogólnie jestem zadowolona i podejrzewam, że na pewno będę później testowała inne szampony z tej serii. Kusi mnie jeszcze brzozowy i pokrzywowy, ale wszystko w swoim czasie. =)

A tak przy okazji, jeśli prowadzicie bloga o włosach i chcecie się nim pochwalić, to chciałabym zaprosić Was do społeczności utworzonej niedawno przeze mnie. Wszystkie włosomaniaczki są mile widziane :)
Buziaczki! :*

Witajcie Robaczki! ;) Powoli udaje mi się zużywać zapasy moim kosmetyków, co owocuje nowymi recenzjami. Dzisiaj będzie coś o masce mi...

Kallos Honey - Maska pielęgnacyjna do włosów suchych i zniszczonych Kallos Honey - Maska pielęgnacyjna do włosów suchych i zniszczonych



Witajcie Robaczki! ;) Powoli udaje mi się zużywać zapasy moim kosmetyków, co owocuje nowymi recenzjami. Dzisiaj będzie coś o masce miodowej z Kallos'a, co zresztą  widać na załączonym obrazku. A tak przy okazji, to Pan Miś bardzo chętnie pozował z tą maską. W końcu misie lubią miodek, więc chyba nie ma w tym nic dziwnego... No dobra, koniec żartów. ;P


Opis produktu:

Pielęgnacyjna maska do włosów zniszczonych farbowaniem rozjaśnianiem i innymi zabiegami fryzjerskimi. Wyciąg z miodu jest organicznym środkiem pielęgnacyjnym bogatym w naturalne witaminy i minerały. Stosowanie go powoduje, że włosy stają się lśniące, miękkie i łatwe do rozczesania. Krem poleca się do włosów suchych i łamliwych.

Cena: Ok 6 zł
Pojemność: 275 ml




Skład:



Konsystencja:



Moja opinia:

Zdążyliście już pewnie zauważyć, że maska jest dość malutka w porównaniu z litrowymi maskami firmy Kallos. Tutaj mamy do czynienia z plastikowym słoiczkiem o pojemności 275 ml. Opakowanie nie ma jakichś zbędnych udziwnień, co wpływa korzystnie na jego estetykę. Z aplikacją nie jest już tak kolorowo, bo otwór jest dość mały i ciężko włożyć tam całą dłoń. Na dodatek maska ucieka między palcami, przez swoją lejącą konsystencję. Za to ma ode mnie duży minus, bo niektóre odżywki są bardziej gęste i łatwiej je nałożyć. W ostateczności stwierdziłam, że będę ją wylewała ze słoiczka na dłoń, bo to było najrozsądniejsze rozwiązanie w tym przypadku. Została jeszcze kwestia zapachu, który jest... Okej, nie będę ściemniała, zapach jest okropny. Zawiodłam się trochę, bo myślałam, że będzie pachniała miodem, a poczułam strasznie chemiczny zapach po jej otworzeniu. Nie wiem, jak go dokładnie opisać, ale kojarzy mi się trochę z Domestos'em. ;P Wydajnością niestety też nie zachwyca. Generalnie pierwsze wrażenie zrobiła na mnie kiepskie, ale postanowiłam, że w dalszym ciągu będę ją stosować  i przynajmniej przydała mi się na wyjazd, ze względu na to, że jest mała. ;)


Działanie i efekty:

Produkt ten jest przeznaczony do włosów suchych i łamliwych, czyli takich jak moje. Może już się tak nie łamią, jak kiedyś, ale w dalszym ciągu są suche. Oczekiwałam więc, że po zastosowaniu tej maski, moje włosy będą nawilżone i miękkie. Producent wspomina jeszcze, że staną się bardziej lśniące oraz łatwiejsze do rozczesania. Z tego wszystkiego została spełniona tylko ostatnia obietnica. Włosy faktycznie łatwiej się rozczesywało, ale gdzie ten połysk i miękkość? O nawilżeniu, to już w ogóle mogłam zapomnieć. ;P Nie wiem, czy ja po prostu mam tak felerne włosy, czy jak... W każdym bądź razie maska się u mnie nie sprawdziła i nie zamierzam kupować jej ponownie. Jeśli macie ochotę, to możecie spróbować, bo każdy ma inne włosy i każdemu służy co innego. Krzywdy mi co prawda nie zrobiła, ale ja w tym przypadku się poddaję, bo liczyłam na lepsze efekty. Inne maski z Kallos'a spisują się u mnie dużo lepiej i chyba skupię się na ich testowaniu. :) 

Dajcie znać, co Wy sądzicie o tej masce. =)
Buziaczki! :*

Cześć Kochani! ;) Dzisiaj zrobimy sobie małą odskocznię od kosmetyków i po raz kolejny poruszę temat dotyczący zdrowia, a konkretniej zdr...

Kilka słów o nasionach słonecznika Kilka słów o nasionach słonecznika


Cześć Kochani! ;) Dzisiaj zrobimy sobie małą odskocznię od kosmetyków i po raz kolejny poruszę temat dotyczący zdrowia, a konkretniej zdrowego odżywiania. Nie możemy zapominać, że jeśli chcemy mieć zdrowe i piękne włosy, to musimy o nie dbać również od wewnątrz. Wcześniej wspomniałam Wam już, że nie jem mięsa, ale za to znam inne, bogate źródła witamin. Za chwilę przekonacie się, że pestki słonecznika są prawdziwą bombą witaminową, więc nie będę już przedłużać i przejdę do rzeczy. =)


W jaki sposób nasiona słonecznika wpływają na nasze włosy? 

  • Poprawiają ich ogólną kondycję
  • Dostarczają niezbędnych składników odżywczych
  • Przeciwdziałają wypadaniu
  • Stymulują ich wzrost
  • Regulują pracę gruczołów łojowych
  • Regenerują i wzmacniają
  • Dzięki nim włosy mają zdrowy połysk



Wychodzi na to, że te małe nasionka mają się czym pochwalić. ;) Nie wiem, jak Wy, ale ja osobiście bardzo lubię je podjadać. Do jedzenia przejdziemy jednak za chwilę, a teraz może coś o stosowaniu? W tym przypadku, do stosowania zewnętrznego na włosy, możemy wykorzystać olej słonecznikowy. Po takim olejowaniu nasze włosy na pewno będę miękkie i lśniące. ;) Myślę, że można dodawać go też do różnych maseczek, np. do maseczki z żółtek jaj. Sama już nie praktykuję tej maseczki, bo jakoś mi obrzydła, ale jeśli macie ochotę, to możecie wypróbować takie połączenie. Jednak kiedy nie macie za bardzo ochoty bawić się w takie domowe spa, to na rynku jest dostępnych wiele gotowych kosmetyków z olejem słonecznikowym, więc myślę, że każdy znajdzie tutaj coś dla siebie, a właściwie dla swoich włosów. =)


Co zawierają nasiona słonecznika?

  • Witaminę E
  • Witaminę A
  • Witaminę D
  • Witaminę C
  • Witaminę B1
  • Witaminę B2
  • Witaminę B3
  • Witaminę B6
  • Witaminę B12
  • Witaminę K
  • Kwas foliowy
  • Kwas pantotenowy
  • Kwasy tłuszczowe omega-3
  • Kwasy tłuszczowe omega-6
  • Kwasy tłuszczowe nasycone
  • Kwasy tłuszczowe jednonienasycone
  • Kwasy tłuszczowe wielonienasycone
  • Błonnik
  • Potas
  • Wapń
  • Żelazo
  • Cynk
  • Magnez
  • Fosfor
  • Sód 
  • Miedź
  • Mangan
  • Selen
  • Fitosterole       



Chyba się nie pomyliłam we wstępie, co do tej bomby witaminowej, bo mamy tutaj masę witamin! ;) Mamy również cenne dla wegetarian kwasy tłuszczowe, dlatego jeśli nie jecie mięska, to warto uwzględnić te nasionka w swojej diecie. Ja mogę chrupać je bez niczego, ale tym bardziej wymagającym polecam np. pieczywo ze słonecznikiem, które sama z resztą też uwielbiam. Nasze zdrowe nasionka możemy dodawać także do róznych sałatek, musli, jogurtów, a nawet zrobić z nich takie smakowite ciasteczka, jak można zauważyć powyżej. ;) Sami widzicie, że możliwości jest tutaj wiele i praktycznie wszystko zależy od tego, jak bardzo poniesie Was wyobraźnia. Jako ciekawostkę dodam jeszcze, że słonecznik jest uważany za silny afrodyzjak, ma właściwości przeciwzmarszczkowe, przeciwdziała zakrzepom krwi i poleca się go osobom cierpiącym na anemię. Nie wiem, czy to wystarczające argumenty, żeby przekonać Was do chrupania tych nasionek, ale mam nadzieję, że skusicie się dla własnego dobra. ;)

A jak wygląda Wasza dieta dla włosów? =)
Buziaczki! :*

Cześć Mordeczki! ;) Nadeszła już chyba najwyższa pora, żeby zrobić aktualizację moich włosów. Co prawda jest trochę spóźniona, ale wcześn...

Czas na włosy! - Kwiecień, maj, czerwiec 2015 Czas na włosy! - Kwiecień, maj, czerwiec 2015


Cześć Mordeczki! ;) Nadeszła już chyba najwyższa pora, żeby zrobić aktualizację moich włosów. Co prawda jest trochę spóźniona, ale wcześniej niestety nie dałam rady. Jak widać na załączonym obrazku, w dalszym ciągu nie mam się czym pochwalić, ale mimo wszystko nie poddaje się. Moje włosy straciły ostatnio na długości, dlatego że próbuję doprowadzić je do ładu. Później na pewno będę je zapuszczała, ale myślę, że zajmie mi to jeszcze trochę czasu... No dobra, to teraz przejdźmy do tego, jak wyglądała pielęgnacja moich niesfornych kudełków przez tych kilka miesięcy. =)


Czego używałam przez ten czas? 

Mycie:


Odżywki:
  • Kallox Relax, Hair Repair Lave-in - Odżywka regeneracyjna w sprayu do włosów suchych i zniszczonych


Maski:
  • Kallos Keratin - Maska z wyciągiem z keratyny i proteiny mlecznej (recenzja)
  • Kallos Chocolate - Regenerująca maska czekoladowa
  • Kallos Omega - Maska do włosów z kwasami tłuszczowymi
  • Kallos Honey - Miodowa maska do suchych włosów


Oleje:
  • Na skalp: Khadi - olejek stymulujący wzrost włosów
  • Na długość: Olej kokosowy


Wcierki: 
  • Farmona, Jantar - Odżywka do włosów i skóry głowy


Zabezpieczenie końcówek:
  • Biosilk, Hydrating Therapy - Maracuja Oil, nawilżająca kuracja z olejkiem z marakui (recenzja)
  • Greenelixir, Argan Oil FOR HAIR - Serum do włosów z olejkiem arganowym (recenzja)


Suplementacja:
  • Jelfa - Calcium Pantothenicum
  • Siemię lniane


Domowe kuracje:
  • Peeling kawowo-cynamonowy
  • Płukanka z pokrzywy i skrzypu polnego


Inne:
  • Mycie metodą OOMO
  • Czesanie szczotką TT (recenzja)
  • Masaż skóry głowy
  • Zaplatanie włosów w warkocz
  • Podcinanie końcówek co miesiąc


Jakie zmiany zauważyłam?

Myślę, że największa rolę przez te trzy miesiące odegrał olej kokosowy i płukanka z pokrzywy i skrzypu polnego. To dzięki nim moje włosy stały się bardziej lśniące i mocniejsze, a przynajmniej odniosłam takie wrażenie. ;) Końcówki również mają się dobrze, dzięki regularnemu podcinaniu i zabezpieczaniu olejkami. Wypadanie jakoś specjalnie się nie zmniejszyło, ale za to pojawiło się troszkę baby hair. Co prawda nie jest ich wiele, ale zawsze coś. ;) Tangle Teezer nadal towarzyszy mi przy czesaniu, nie wyrywa włosów i ułatwia życie. W dalszym ciągu używam masek z Kallos'a, ale niebawem zacznę testować coś innego. =) Natomiast jeśli chodzi o wzmocnienie moich włosów od wewnątrz, to spożywam regularnie siemię lniane. Później rozpocznę drożdżową kurację, ale to jeszcze ma czas. Ogólnie widzę już małą poprawę po tym okresie czasu, ale czasami mam ochotę obciąć te kudły na krótko, może dopiero wtedy by odżyły. Nigdy nie wiadomo co mi odbije, więc może niebawem będę krótkowłosa. ;P Przez moje zaległości w blogowaniu niestety nie mogę Wam podlinkować zbyt wielu recenzji do wyżej wymienionych produktów, ale obiecuję, że z czasem na pewno się pojawią. ;)

A jak tam Wasze włosięta?
Buziaczki! :*

Dobry wieczór Kochani! ;) Być może znudziło Wam się już moje paplanie o kosmetykach i o włosach, więc zapytam dla odmiany, jak mijają W...

Greenelixir, Argan Oil FOR HAIR - Serum do włosów z olejkiem arganowym Greenelixir, Argan Oil FOR HAIR - Serum do włosów z olejkiem arganowym


Dobry wieczór Kochani! ;) Być może znudziło Wam się już moje paplanie o kosmetykach i o włosach, więc zapytam dla odmiany, jak mijają Wam wakacje? Ja szczerze mówiąc byłam teraz bardziej zabiegana, niż przed wakacjami i zapomniałam już chyba, jak to jest, jak prowadzi się bloga. Nie ukrywam, że bardzo się za tym stęskniłam, dlatego nadrabiam teraz zaległości. =) Dzisiaj mam dla Was kolejny Olejek, który kupiłam jakiś czas temu w Biedronce na wyprzedaży. Na początku nie chciałam go brać, ale później jednak coś mnie podkusiło i wylądował w koszyku. Taa, moja mania kupowania kosmetyków do włosów chyba nigdy mi nie minie, ale przejdźmy już do sedna. ;)


Opis produktu:

Olejek Arganowy jest produktem regeneracyjnym, nawilżającym, chroniącym włosy przed czynnikami zewnętrznymi. Nadaje połysk, likwiduje matowość. Działa przeciwstarzeniowo, powstrzymuje wolne rodniki, nawilża i napina skórę. Zapobiega rozdwajaniu się włosów i nadaje im miękkość. Wzbogacony o olejek jojoba i słonecznikowy.


Cena: Ok 5 zł
Pojemność: 20 ml

Skład:


Konsystencja:


Moja opinia:

Opakowanie, w którym został umieszczony olejek ma pojemność 20 ml, jest plastikowe i przeźroczyste. Dzięki temu, że buteleczka jest malutka, świetnie sprawdzi się na jakimś wyjaździe, o czym miałam okazję się niedawno przekonać. ;) Natomiast jeśli chodzi o sam olejek, to ma tłustą konsystencję i przepięknie pachnie. Wydaje mi się, że większość olejków arganowych ma podobny, słodkawy zapach. Aplikacja produktu jest bardzo łatwa. Wystarczy kilka kropli rozsmarować na dłoniach i nałożyć na wilgotne lub suche włosy. Zauważyłam też, że jest bardzo wydajny, więc za taką cenę warto się na niego skusić. ;) Podobno można go również dodawać do farb aby zwiększyć połysk włosów. Ja włosów już nie farbuję, dlatego nie będę już tego testować, ale jeśli Wy macie na to ochotę, to możecie mi później dać znać, jak się spisał. =)


Działanie i efekty:

Zacznę może od tego, że po zastosowaniu tego olejku moje włosy nigdy nie były obciążone ani sklejone, co bardzo mi się podoba. Na dodatek utrzymywał się na nich ten piękny zapach, więc żyć nie umierać. ;) Producent wspomniał także o tym, że ma zapobiegać rozdwajaniu się końcówek i rzeczywiście tak było. Fakt faktem, że podcinam włosy co miesiąc i pewnie dlatego moje włosy wyglądają dzięki temu lepiej, ale myślę, że olejek też brał w tym swój udział. Dzięki niemu moje włosy wyglądały o wiele zdrowiej, miały piękny połysk i były mięciutkie. Niby taki mały i tani produkt, a robi tyle dobrego. ;) Myślę, że jeszcze kiedyś do niego wrócę, o ile nie przeszkodzi mi w tym testowanie innych kosmetyków, które już na mnie czekają. Wam również polecam go przetestować, bo być może sprawdzi się tak dobrze, jak u mnie. =)

A tak przy okazji, dziękuję wszystkim, którzy poświęcają czas na czytanie mojego bloga, mimo tego, że tak bardzo go ostatnio zaniedbałam, ale obiecuję, że wszystko nadrobię. ;)
Buziaczki! :*
Nowsze posty Strona główna Starsze posty