Cześć Skarby! :) Spotkaliście się kiedyś z szungitem? Jeśli nie, to dobrze się składa, bo chciałabym przedstawić Wam dzisiaj pewien produkt, który wydaje się być bardzo ciekawy. Zainteresowałam się nim kiedy to pierwszy raz zamawiałam kosmetyki rosyjskie i nie mogłam się wręcz oprzeć, żeby go nie kupić. O tym co też tak bardzo mnie podkusiło do tego czynu wspomnę za chwilę, ale zapewniam Was, że nie jest to zwykły spray do włosów... Ma w sobie coś, z czym pierwszy raz się spotkałam. A zresztą zobaczcie sami. ;)
Opis produktu:
Wewnątrz butelki znajduje się mały kamień shungitowy. Nie należy go wyrzucać. Kiedy spray się skończy można go wyjąć, umyć i nosić w torebce. Kamień szungitowy ma potężną pozytywną energię.
Składniki aktywne:
- Arginina to naturalny aminokwas, otrzymywany z nieoczyszczonego cukru, który ma olbrzymi wpływ na funkcjonowanie skóry. Jest wyjątkowo skutecznym nawilżaczem - nawilża nie tylko naskórek ale także głębsze partie skóry, a to za sprawą arginazy, która przekształca argininę w mocznik na poziomie komórkowym. Ze względu na wzrost nawilżenia naskórka i wzmacnianie bariery lipidowej skóry, arginina jest wyjątkowo cennym składnikiem w przypadku skóry bardzo suchej, atopowej czy z osłabiona barierą skórną. W cyklu biochemicznym arginina jest prekursorem produkcji tlenku azotu - substancji, która odpowiada za rozszerzanie naczyń krwionośnych. Ta jej cecha znajduje zastosowanie w preparatach pobudzających wzrost włosów, lepsze przenikanie substancji aktywnych do mieszka włosa a tym samym jego lepsze odżywienie, co wzmacnia osłabione, wypadające włosy, ze skłonnością do łysienia,
- Szungit to unikalny naturalny minerał, zawierający ponad 20 pierwiastków śladowych. Posiada duże właściwości antyseptyczne, przeciwzapalne i absorpcyjne
Cena: 13 zł tutaj
Pojemność: 200 ml
Opakowanie:
Skład:
Moja opinia:
Spray mieści się w plastikowej butelce o pojemności 200 ml, która została wyposażona w dość nietypowy, ale jednocześnie bardzo wygodny atomizer. Dzięki niemu aplikacja produktu jest szybka, łatwa i przyjemna. :) Do plusów zaliczyłabym również fakt, że przez przeźroczyste opakowanie mamy wgląd na jego zawartość, co pozwala nam oszacować zużycie i wydajność. Powyżej możecie zauważyć, że konsystencja tegoż kosmetyku, to płyn o intensywnym zielonym odcieniu. Całkiem ciekawie to wygląda tak swoją drogą. ;P Zapach natomiast ma w sobie coś ziołowego, ale kojarzy mi się też z jakimś lekarstwem. Nie jestem pewna, ale chyba Amol pachniał podobnie. Eh, w sumie jakie tam znaczenie ma zapach! Miałam przecież wspomnieć, dlaczego skusiłam się na ten spray. Odpowiedź jest bardzo prosta, a mianowicie - kamień. Tak kamień, a konkretniej szungit, który spoczywał sobie na dnie buteleczki. Tyle dobrego się o nim naczytałam i nagle pokusa stała się silniejsza ode mnie. Podobno oprócz świetnego działania, ma też w sobie pozytywną energię i można go przy sobie nosić aby ją pozyskiwać. W takie eksperymenty jeszcze się nie bawiłam, ale jak ktoś lubi, to czemu nie. =)
Działanie i efekty:
No i co też ten szungit zdziałał na moich włosach? Do tego przejdę za chwilę, a tymczasem wspomnę co nieco odnośnie stosowania naszego sprayu. Producent zaleca nanieść go na włosy i skórę głowy na 15-20 minut, a następnie spłukać ciepłą wodą. W moim przypadku lądował tylko na skórze głowy, bo traktowałam go jako wcierkę, ale zdziwił mnie fakt, że aplikacja powinna odbyć się przed myciem. Żałuję trochę, że nie skusiłam się nigdy na odwrotność tej sytuacji, no ale cóż, bywa. :P W każdym bądź razie dostosowałam się do zaleceń i efekty były następujące: zauważyłam wyraźne wzmocnienie moich włosów, wypadanie trochę się zmniejszyło i wypatrzyłam nowe baby hair, ale zdecydowanie nie był to taki baby busz, jak w przypadku tego serum, a szkoda. :) Po za tym odniosłam wrażenie, że skóra mojej głowy jest bardziej ukojona i tępo wzrostu włosów nieco przyspieszyło, ale nie spodziewajcie się cudów pod tym względem. Zaciekawił mnie również fakt, że po aplikacji produktu, czułam takie delikatne chłodzenie na skórze głowy. Nie wiem czym ono było spowodowane, ale być może świadczyło o tym, że coś się dzieje, jak to słynny ksiądz Natanek powiadał. ;) A teraz już poważnie i bez żartów - jestem zadowolona z działania, moje oczekiwania zostały spełnione i nie zaobserwowałam żadnych negatywnych skutków ubocznych typu łupież, podrażnienie, etc. Po za tym uważam, że produkt ma świetny skład. Co prawda nie jest to najlepsza wcierka, jaką stosowałam, ale spróbować można, chociażby ze względu na ten magiczny kamyczek no i oczywiście całkiem przyzwoite efekty. Jedyne na co mogłabym narzekać, to wydajność, bo za długo nie nacieszyłam się tym cudeńkiem, ale podobno wszystko co dobre szybko się kończy. Mam nadzieję, że przynajmniej szungit, który zostawiłam sobie na pamiątkę, nie będzie mi szczędził pozytywnej energii... ;)
A Wy co sądzicie o tego typu kosmetykach?
Może mieliście już w swojej kolekcji coś równie nietypowego? =)
Buziaczki! :*
A Wy co sądzicie o tego typu kosmetykach?
Może mieliście już w swojej kolekcji coś równie nietypowego? =)
Buziaczki! :*
Ja miałam z tej szungitowej serii tonik do twarzy (był super) i żel do mycia twarzy (był dobry, ale nie świetny).
OdpowiedzUsuńMuszę wypróbować w takim razie. :)
UsuńByłam go ciekawa, ale liczyłam na efekt wow:)
OdpowiedzUsuńJa tak po cichu też. :P
UsuńMi by się przydał ten spray, ostatnio moje włosy bardzo osłabły
OdpowiedzUsuńA może by tak wcierka z kozieradki? ;)
UsuńCiekawe, jak u Ciebie by się sprawdził. :D
OdpowiedzUsuń