Maska mieści się w plastikowym, zakręcanym opakowaniu o pojemności 250 ml. Mi osobiście bardzo odpowiadają tego typu słoiczki, bo z łatwością można wydobyć ich zawartość. Pod zakrętką jest również dodatkowe zabezpieczenie, które zapewne będzie całkiem przydatne jeśli kosmetyki lubią wyślizgiwać się komuś z dłoni. ;) Szata graficzna przykuwa wzrok i na pewno nie sposób nie zauważyć tak intensywnych kolorów. Konsystencja natomiast jest bardzo gęsta i kremowa, co zresztą widać powyżej. Niewielka ilość produktu w zupełności wystarczy, żeby dokładnie pokryć włosy, dzięki czemu zyskuje on na wydajności. Oprócz tego świetnie się rozprowadza, nie obciąża i pięknie pachnie! No właśnie, jaki to zapach? Powiedziałbym, że świeży i kwiatowy, generalnie przyjemny jak dla mnie. Cena także przystępna, więc czego można chcieć więcej? :)
No właśnie, pora przejść do sedna. =) Jeśli macie puszące się włosy, to na pewno marzycie o wygładzeniu, ujarzmieniu, nawilżeniu i blasku. Ja również oczekiwałam podobnych efektów od tej maski, chociaż na początku nie byłam do końca przekonana, czy aby na pewno poradzi sobie z takimi niesfornymi kłaczkami. Na początku zauważyłam, że moje włosy są znacznie bardziej wygładzone, ale bez obciążenia, za co należy się wielki plus! Wiadomo, że jak kosmetyk wygładza, to zdarza się, że przy okazji lubi niepotrzebnie obciążyć, a w tym przypadku na szczęście obyło tak się bez takich niespodzianek. :) Oprócz tego rozczesywanie nie sprawiało mi żadnych problemów i niesforne kosmyki jakimś cudem same wiedziały, jak powinny być ułożone. Po dłuższym stosowaniu zamiast puchu na długości ujrzałam blask i ogólnie poprawę kondycji włosów. Być może te drobinki złota mają w tym swój udział? A skoro już jesteśmy przy składzie, to fajnie, że zaszczycił nas tu swoją obecnością olejek marula czy prowitamina B5. W mojej pielęgnacji włosów bardzo często goszczą oleje, więc nie ukrywam zadowolenia z tego powodu. :P Generalnie działanie testowanego kosmetyku bardzo przypadło mi do gustu i nie zauważyłam, żeby moim włosom stała się po nim jakakolwiek krzywda, a wręcz przeciwnie - zostałam mile zaskoczona. Na dodatek efekty widoczne są już po pierwszym użyciu, więc taka maska będzie na pewno dobrym rozwiązaniem, kiedy chcemy szybko doprowadzić włosy do prządku. Nie wiem, jak sprawdzi się u posiadaczek prostych włosów, ale myślę, że nie będzie to miało większego wpływu na działanie. Tak sobie jeszcze teraz pomyślałam, że jeśli prostujecie włosy, to być może po zastosowaniu tej maski efekt byłby bardziej widoczny i obyłoby się bez elektryzowania. Gdyby ktoś skusił się na taki eksperyment, to dajcie koniecznie znać, jakie były tego efekty. Kosmetyki
Perfect.Me można kupić w Hebe, Biedronce i
tutaj. Nie jestem czy w Biedronce są jeszcze dostępne te duże wersje, które pojawiły się jakiś czas temu, ale jeśli tak, to warto spróbować, bo cenowo taki zakup bardzo się opłaca. Ja sama uległam pokusie, ale o tym co było moim obiektem zainteresowania wspomnę innym razem. :)